W dzisiejszych czasach dobrego samopoczucia może brakować. Pandemia znów rośnie i wielu z nas spodziewa się, że nadchodzące chłodniejsze miesiące spędzą zamknięte w naszych domach z ekranami komputerów jako jedynymi oknami na świat. Tymczasem klęski żywiołowe związane z klimatem wypędzają tysiące ludzi z domów. Tracą miliony miejsc pracy. O polityce nawet nie wspomnę. To tak, jakby cały wszechświat spiskował, aby pozbawić życia radość.

Wtedy, pośród tego wszystkiego, straciłem węch i smak po ataku COVID . Byłem bardzo zrozpaczony. Nie mogłem skosztować pysznego ciasta czekoladowego, które moja żona zrobiła na moje urodziny, ani poczuć bzu, który rozkwitł w naszym ogrodzie. Nagle mój świat stał się mniejszy, bardziej szary. Nikt inny, kogo znałem, nie miał tej choroby. Zacząłem zadawać sobie pytanie: „Dlaczego ja?” – zapominając na chwilę o tylu innych ludzi, którym było znacznie gorzej niż ja.

Nasze postawy i działania częściowo wpływają na nasze szczęście

Szukając sposobu na lepsze samopoczucie, zwróciłem się do literatury na temat odporności i pokonywania przeciwności. Czytałem książki autorstwa duchowych nauczycieli, psychologów i trenerów dobrego samopoczucia. Wszyscy wspominali o naszym wrodzonym potencjale, by ponownie stać się całością i doświadczyć radości życia pomimo bolesnych przeciwności. Zagłębiłem się w te badania. Jedno badanie, cytowane w Księdze Radości Dalajlamy , wywarło na mnie szczególne wrażenie, ponieważ wykazało, że zwycięzcy loterii nie byli znacznie szczęśliwsi niż ci, którzy został sparaliżowany w wypadku! Inne badanie cytowane w książce wykazało, że każdy z nas ma „ustalony poziom szczęścia”, rodzaj ilorazu szczęścia lub sztabu, który jest tylko częściowo zdeterminowane niezmiennymi czynnikami, takimi jak geny i temperament, lub okolicznościami od nas niezależnymi, czy to pandemia, zła gospodarka, czy jakiekolwiek nieplanowane zakłócenia życia.

Reszta okresu siedziba główna danej osoby – w rzeczywistości prawie połowa – ma związek z naszymi własnymi postawami i działaniami. Należą do nich umiejętność uznania trudnych uczuć; bardziej pozytywnie przeformułować sytuację; doświadczać wdzięczności za dobre rzeczy, które wciąż mamy; być miłym i hojnym dla innych; i wreszcie, co nie mniej ważne, pielęgnować poczucie humoru. To ma sens, pomyślałem. Ale jak ćwiczysz te wszystkie wspaniałe rzeczy, kiedy jesteś na dnie?

Lekcje od moich pacjentów w znajdowaniu radości

W końcu to moi pacjenci pomogli mi spojrzeć na moje własne kłopoty. Jako kliniczny pracownik socjalny każdego dnia jestem świadkiem różnych form ludzkiego cierpienia. Jestem zarówno pokorny, jak i inspirowany zdolnością moich pacjentów do znalezienia pewnej miary zadowolenia, jeśli nie szczęścia – a czasem nawet radości – pośród ich cierpienia.

Na przykład weź Jane ( nazwiska wszystkich pacjentów i dane identyfikacyjne zostały zmienione w celu ochrony ich prywatności), a 75 – letnia kobieta, której mąż ma demencję. Z powodu pandemii mąż Jane nie mógł już uczestniczyć w jego dziennym programie. Teraz, kiedy musiała się nim opiekować w pełnym wymiarze godzin, martwiła się, że nie pozostanie jej życie. Za namową przyjaciółki dołączyła do grupy wsparcia dla opiekunów. Nabrała energii, by poprosić syna i córkę, aby włączyli się, gdy tylko jest to możliwe, i odkryła, że ​​w ciągu dnia jej mąż z radością ogląda telewizję. Wieczorem Jane włącza muzykę w sali balowej, na którą wciąż reaguje jej mąż, i tańczą razem. I oglądają dużo czarno-białych komedii i się śmieją. Oczywiście pomogło to, że Jane i jej mąż zawsze mieli całkiem dobre relacje. Ale przyznała, że ​​były chwile, kiedy potrzebowała dobrego płaczu, aby uwolnić nagromadzone napięcie i smutek. Wtedy znowu mogłaby się śmiać.

Jest też Marsha, kobieta w jej zanik kończyn z powodu wrodzonej choroby. Kiedy po raz pierwszy spotkałem Marshę, byłem zaskoczony zakresem jej fizycznych wyzwań i zastanawiałem się, jak sobie poradziła. Dowiedziałem się, że Marsha czuła, że ​​dobrze sobie radzi i że znajduje zadowolenie w prostych rzeczach, takich jak czytanie dobrej książki, rozmowa z ukochaną osobą przez telefon lub opieka nad kotami. Nie chodzi o to, że Marsha nie miała swojej własnej ciemnej nocy duszy. Od lat zmagała się z depresją, lekami i wizytami w szpitalu. Nadszedł jednak dzień, kiedy zdała sobie sprawę, że ma wybór: może nadal być nieszczęśliwa lub zaakceptować rzeczywistość i znaleźć sposób, aby przejść dalej.

A potem jest Jim, młody człowiek na wózku inwalidzkim, którego kariera jako obiecującego sportowca została przerwana przez chorobę. Jest teraz przywiązany do domu, ledwie w stanie przedostać się z łóżka do łazienki o własnych siłach. Jim wie, że prawdopodobnie nigdy się nie ożeni ani nie założy własnej rodziny, a jego lata na tej planecie prawdopodobnie będą krótkie. COVID dodał własne ciosy, przeszkadzając w dostarczeniu specjalnego sprzętu, którego potrzebuje, i powstrzymując członków rodziny, którzy chcą z nim mieszkać. Jednak za każdym razem, gdy widzę Jima i pytam go, jak się czuje, odpowiada: „Wszystko w porządku”, często z prawdziwym uśmiechem. Pomimo bólu i dyskomfortu jest zajęty projektami warsztatowymi i hobby. Kiedyś Jim powiedział coś, co naprawdę mnie zaskoczyło: „Nie pytam siebie:„ Dlaczego ja ”? To znaczy, dlaczego nie ja? ”

W słowach Dalajlamy, wybierając radość w czasie takim jak nasz to akt rewolucyjny. Jak pokazali moi pacjenci, możemy dokonać takiego wyboru nawet wtedy, gdy wydaje się, że coś się wali.