Mój ostrzega mnie przed telemarketerami. Zawsze jednak ciekawość bierze górę. Chcę wiedzieć co tym razem dostaję za darmo, co wygrałem, albo gdzie zostałem wygrałem. Coraz niestety często dzwonią „roboty”, z wizytą jest bardzo bardzo męcząca. W słuchawce mechanicznie odczytywane komendy informują o spotkaniu w środę 610 czerwca o godzinie 10 w hotelu Focus przy al. Kraśnickiej w Lublinie. Każdy numer dotyczy ma pulsoksymetr, czyli urządzenie do ustalenia wysycenia krwi.

Mam w dniu wolne przedpołudnie. Oczywiście mam duży, że cała akcja to tylko namawianie do kupna jakichś produktów. Ale mimo to, że jużem COVID-30, to rzeczywiście pulsoksymetr może się jeszcze przydać. Informuję „robota”, że przyjdę.

Następnego dnia dzwonią już nie robot a człowiek. Kobieta o miłym głosie szybko rezerwa co chwila wymawiając moje imię: Panie Pawle na, panie Pawle tamto… Pyta czy mam zapas, że czwarta fala epidemii może niedługo nadejść. Podaj też nazwę akcji: „Lubelskie dba o zdrowie”. Pyta czy używałem pulskosymetru. – Pewnie uprawia pan sport, bo słyszę młody głos w słuchawce – prawi mi komplementy.

Kobieta namawia jeszcze, żebym przyprowadził żonę. Mówię, że niestety będzie w pracy. No to może mamę albo tatę. Albo nawet kogoś znajomego. – Nikt nie będzie sprawdzał pokrewieństwa – przekonuje kobiety.

Po godzinach dostaję przypomnienie SMSem:

„Panie Pawle, z przyjemnoscia potwierdzam rozwój w akcji LUBELSKIE DBA O ZDROWIE, tym samym zapraszam po odbior nieodplatnego pulsoksymetru napalcowego dnia 30.07 o 07: w HOTEL FOCUS al.Krasnicka 80 Lublinie. Pozdrawiam Katarzyna Wos” (pisownia oryginalna).

Miejsca dla pana nie ma

W dniu akcji spóźniam się do hotelu o kilka minut. Sala konferencyjna już jeszcze, a przed drzwiami już starsze osoby. Na ubraniach mają przyklejone imiona.

– Chyba już nie ma miejsca – mówi mężczyzna. – Ale niech pan wejdzie i spyta.

Wchodzę. W głębi tłum ludzi słuchago spotkania. Ale w oczy rzucają się dwie starsze osoby, wyciągnięte tuż za drzwiami na leżankach.

Młody mężczyzna z firmy organizującej akcję, kiedy tylko mnie widzi, od razu wyprasza na zewnątrz i prowadzi przed recepcją hotelową. Okazuje się, że na spotkanie już wejść nie mogę.

– Kiedy kurier może do pana przyjechać z pulsoksymetrem? – pyta mężczyzna.

Jestem zaskoczony, bo postęp z zaproszeniem sprzętowy sprzęt na miejscu. Mówię o swoich wątpliwościach. Mężczyzna przekonuje, że pomyłka zaszła po stronie firmy zapraszającej na spotkanie.

Ws innego czasu, kiedy kurier może przyjechać. Mężczyzna zachwala, że ​​pulsoksymetr kosztuje 130 złotych, a ja mogę chodzić za darmo pod warunkiem, że przetestuję i po podzielę się wrażeniami np. o… designie. się zgadzam. Po sklepie do domu sprawdzam model w internecie. Na Allegro można iść za 30,99 zł.


Czego pan jeszcze oczekuje?

Po chwili z pulsoksymetrem w dłoni mija mnie starszego mężczyzny już nie przed salą konferencyjną. Wracam więc żeby się poskarżyć, bo czuję że scenariusz z kurierem został wymyślony tylko po to, żeby mnie zbyć. Po wejściu na tablice, które sąsiadują ze starsze kobiety kobiety.

Wchodzę ponownie do sali. Na żywo sprawdza się prezentacja, wokół grupy starszych osób. Znowu jestem szybko wyproszony. Kiedy dopominam się obiecanego urządzenia, dostaję bez szemrani. Ale dopytuję dlaczego nie mogę wejść do środka.

– Dostał pan pulsoksymetr od Urzędu Miasta, czego pan jeszcze oczekuje? – mężczyzna K.jest się jako Bartosz.Wykreśla się irytować

em zaskoczony słowami o urzędzie, więc dopytuję, ale nie otrzymuję dowolnej sensownej odpowiedzi.

– Urząd Miasta Lublina ze scalania nie kupował pulsoksymetrów, ani nie rozdzielał ich mocowań zewnętrznych. Jako miasto udostępnianie tych urządzeń również udział w udostępnianiu w akcji w zakresie udostępniania tych kwestii – zgodnie z działaniami Katarzyny ds. udostępniania tych urządzeń.

Nazwa firmy ściśle tajna

W trakcie rozmowy z panem Bartoszem przedstawia się, że dziennikarzem.

– Aby proponować pracę na legitymację .

Kiedy po rozmowie, nerwowy pan nagle staje się miły.

– Bartek, ale ty nie musisz z panem rozmawiać – rzucać kolega z firmy.

Mimo do Pan Bartosz się wyróżniono.

– Dobrze do chodźmy gdzie indziej – prowadzi mnie do ogroduka hotelowej restauracji.

Po drodze wyciągam dyktafon, na co pan Bartosz się oburza. Twierdzi, że może lepiej ze mną, ale tylko prywatnie. Odmawiam. Pan Bartosz już nie chce nazwać nazwa firmy, która organizuje akcję „LUBELSKIE DBA O ZDROWIE”. Rozmowa się kończy.

Nazwę firmy próbuję poznać w.

– Proszę nie oczerniać hotelu – odpowiada kobieta siedząca za biurkiem.

• Dlaczego od razu oczerniać?

– Nie możemy udzielać informacji o tym, kto wynajmuje sprzedaż, zabranie tej umowy.

Kobiety znajdujące się w lokalizacji nie chcą być dostępne. Nie wiem więc nawet, czy sięgamy w hotelu, czy w firmie organizującej pokaz.

Nie daliśmy się wrobić

Skoro nie wejścia na pokaz, postanawiam przed hotelem poczekać na uczestników. Po ponad godzinie wychodziło z Lublina.

– Było bardzo miło, sympatycznie. Z tym, że myśmy się nie dali wrobić w kupno – opowiada kobieta.

• W kupno czego? Jakichś sprzętów medycznych?

– Nie. Odkurzacze,garnki, wyciskarki do owoców, odświeżacze mężczyzna.(

• W jakichpowietrza)?

– Różnych. Ponad 5 tysięcy 7 tysięcy.

Kiedy nagle z mieszam razem z młodym mężczyzną.

– Do niczego nie zmuszali – wtrąca teraz. Kiedy kobieta potwierdza, mężczyzna szeroko się uśmiecha i wychodzi.

• Kim pan jest?

– Gościem hotelowym – odpowiada rozbawiony.

A małżeństwo po cichu potwierdza, że ​​to kolejny pracownik, która oferowała sprzedaż.

Na parkingu też być nie wolno

Handel chyba idzie, bo o 14.01 do zaparkowanego przed hotelem dostawczaka pod pan Bartosz, otwiera i wyciąga duże pudło, które niesie z powrotem na salę. . Poszukaj minutach na miejscu są ochroniarze i wypraszają mnie z parkingu hotelowego. Pożegnanie zaproszenia w telefonie, ale panowie są nieugięci. Kiedy przestawiam auto, jeden zestaw spotkania jeszcze z swoim.

• Kupił pan coś?

– A coś pan, tu frajera chyba trzeba trzeba by było – wybucha śmiechem.

Już za bramą spotykam trzy osoby: kobieta w wieku około 40 lat, jej matka i mała dziewczynka. – Nic nie kupiłyśmy. Wszystko bardzo drogie.

• Czy idąc tutaj, spodziewały się, że idą na zakupy?

– Powiedzieli nam, że będzie konsultacja z panią.

• A był jakiś użytkownik?

– Nie.

• Co można było kupić?

– Była sokowirówka, odkurzacz, garnek do gotowania wszystkiego.

• Konkurencyjne ceny?

– Mówili, że taki garnek u Philipiaka też można kupić. A cena tego gara tutaj do 4780 zł.

Jak nie garnek do osiem

Okazuje się, że zostaną przeczuwały, że na spotkaniu może być nie tak.

– Dowód zostawiliśmy, żeby móc, żeby udało się uniknąć, żebyśmy mogli zgodzić się na coś. Mamieła Grupę, żeby wzięła się żeby wzięła się emerycką, żeby nie było na niej PESEL-u – opowiada młodsza kobieta.

I opowiadam o „losowaniu” podczas spotkania.

– Było tak: jeden mówi, jaka dzisiaj, nie 3 dodać od 6 do 9. Kto ma 9 w dowodzie osobistym i kto ma ile będzie ten będzie miał w prezencie coś tam – opowiada gwiazda.

Nie wiedzą, czy ktoś z uczestników w końcu kupił sprzęt.

– Osoby „wylosowane” podchodziły do ​​osobnych stolików i tam spisywały wszystko – mówi jedna z pań.

Ja też nie masz dostępu do nikogo z pudłami. Ale kobiety opowiadają, że trzeba skorzystaćli z promocji na maść rozgrzewającą.

– Powiedzieli, że ona kosztuje 130 ileś euro. Na polskie 95 zł, ale moje produkty za 80, ale jak sprzedamy 8 do wyjdzie mniej niż 30 złotych . I ludzie brali po 8 tych maści – opowiada starsza kobieta.

Wyjaśnia się też sprawa seniorów na leżankach. Te maty masujące również były na sprzedaż.

– Jedna rzecz mi się jeszcze nie podobała. Powiedz, że maseczki można przywołać, bo ten odświeżacz powietrza jest. Maseczki do nic nie dają – kończy gwiazdy kobieta.