kobieta, która pomaga potrzebującym

Fot. Adobe Stock, De Visu

Nagle dowiedziałem się, że Jadzia odeszła… Nie miałem ze sobą żadnego zdarzenia. To znaczy – docierają do mnie informacje, że choruje, ale nadal jest aktywna, robi więcej, niż może i powinienem. Nie uzyskano: odziedziczyła spadek po rodzicach, to by jej wystarczyło na lata, ale ona zawsze była głupia. Tak o niej wszyscy mówili: głupia Jadzia.

urodziła się w połowie lat trzydziestych dzieci wieku, pod Grodnem, włączając swoich rodziców ze strony ojca. To był duży majątek, z młynem i gorzelnią, szacunek dworkiem i wspaniałym sadem – oczkiem w głowie właściciela.

Byłaś nieślubna, to znaczy jej tata nigdy nie ożenił się z jej mamą, chociaż żyli pod jednym dachem i podobno bardzo się kochali. Problem polegał na tym, że matka Jadzi była niepiśmienną chłopką, która pełniła funkcję opiekuna ukochanego. O ich związku nie mogłoby być mowy. Dziadkowie Jadzi długo przymykali oko na romans syna, lecz w jakiś sposób dokonali, żeby się wreszcie ustatkował i ożenił… Znaleźli nawet dla niego kandydatkę – pannę z sąsiedzkiego dworu; nieco starszą, nieładną i z paskudnym charakterem, za to bardzo, bardzo ładnie.

Macocha nie występuje ścierpieć jej obecności

Nie przeszkadzało im nawet to, że na świecie była już Jadzia.

– Mało to takie się plącze pod nogami? – mówili. – Nie wyrzucimy jej przecież. Wychowa się przy nas, nauczy cię, haftu, gotowania, trochę pisania i pisania, w sam raz dla niej. Moje dziedzictwo, chłopak, więc nasz syn musi zapomnieć o miłostkach i stać się mężczyzną!

Ojciec Jadzi miał wtedy dwadzieścia pięć lat, jednak bał się swoich rodziców jak niektórzy młodzi. Poza tym grozili, że go wydziedziczą więc, będą się na ślub i wystawne wesele, choć jego ukochana dziewczyna była wtedy w czasie ciąży. Co ciekawsze, cała okolica, łącznie z panną młodą, o tym razem. Opowiadano, że zaczęła rodzić, kiedy usłyszała dzwony w kościele. Wiejska babka zrobiła, co może, ale dziecko było duże i źle ułożone. Obojga nie da się uratować.

Nad ranem do pana młodego dotarła straszna wiadomość… Był już bardzo pijany, bo zaczął w sobie wlewać alkohol, kiedy tylko wrócił do dworu po ślubnej scenie. Kiedy do niego dotarło, co się stało, chwycił myśliwską strzelbę i wybiegł na scenę… Nie wszyscy goście zorientowali się, co się dzieje, bo wesele wyszło w najlepsze. być huk wystrzału i krzyk panny nagle przerwały działanie.

I tak malutka Jadzia – zaczęła wtedy chodzić, skończyła rok i dwa miesiące – w ciągu ledwie godziny została sierotą. Zajęła się nią rodzina zmarłej matki. Przez następne lata powstało się więc po chłopsku, razem z gromadą kuzynów i kuzynek, aż sobie o niej udowodniłeś ze strony ojca. Jadzia cytowała, że ​​lepiej by było, gdyby nie pamiętali, bo odtąd jej życie zamieniło się w koszmar. Nie, ponieważ nie pochodzi od starszego państwa, tylko przez to, że pobieranie jest nie było, albo raczej była ona tylko minuta.

Ludzie szeptali, że zwariowała, bo odtąd przez cały czas, święta czy piątek, zimą i latem nie wydala czarnego welonu… Bali się jej. Mówili, że wygląda jak zmora! Nigdy nie wybaczyła ani ojcu Jadzi, ani jej nieszczęsnej matce, ani teściom, ani wreszcie Jadzi, chociaż ona była mniejsza w tym wszystkim winna.

Znienawidziła dziewczynę, którą urodziła, zranioną, złą kobietę. Dlatego Jadzia, która zawsze wszystkich broniła, na wspomnienie macochy zaraz pojawiły się łzy w oczach

– Kazała sobie dyscyplinę – opowiadała. – To takie rzemyki przytwierdzone do sarniej nóżki z czarnym kopytkiem…Specjalnie dla mnie dyscyplinę tę i często jej używała. To się nazywało, że mnie wychowuje i uczy moresu. Za wszystko mnie karciła, ale głównie za to, że w ogóle się plątałam po świecie… Dla macochy moja pomoc była nie do przetrawieniabo jej przypominała wstyd, skandal i zdradę małżonka, który przyszedł do piekła (tak powiadomił!) ze swoją kochanką, niż żyć w niebie ze ślubną.

Ta kobieta tak się rozpanoszyła w teściów, tak ich zdominowała i przygięła do ziemi, że oboje chodzili jak trusie, bojąc się odezwać. Oni też byli winni…

– Przez było moje nieszczęście! – krzyczała na nich synowa. – Wy mnie wpakowaliście w to bagno! Przez was jestem wdową po zdrajcy i egoiście!

Dziadek zmarł na zapalenie płuc

Jadzia – jakby to było wyrzuty sumienia, że ​​źle ją wspomina – zawsze później dodawała, że ​​nigdy do końca nie wiadomo, co w człowieku naprawdę siedzi.

– Bo na przykład moja macocha… – zauważono – ta okropna, kłótliwa i niedobra dla dzieci baba, pod koniec września 1939 roku, kiedy broniło się Grodno, okazało się bohaterką! Ratowała rannych, razem z harcerzami i gimnazjalistami z miejscowych szkół. Potem razem z garstką żołnierzy i trzystoma cywilami został rozstrzelana na Psiej Wólce… I proste – stanowiskoła się Jadzia – że pojechała do Grodna tylko po to, aby opuścić dopiero co wykopane w opuścić ziemniaki! Był koniec września, pogoda ciepło i słoneczna, a ona chytra na pieniądze jak mało kto. czują się dopilnować, czy jej nie oszukają!

W życiu Jadzi zaczęło się następny, tragiczny okres. Dziadek dowiedział się o wysiedleniach i zsyłkach na Syberięwięc pewna noc uciekli z babcią, bo jak mówił dziadek – lepszy Niemiec niż Rusek. Babcia spakowała na sanie i wozy najpotrzebniejsze rzeczy, jakieś meble, pierzyny, poduchy, iw ostatniej chwili wywołana na małą Jadzię przycupniętą pod piecem.

– Ona jedzie z nami – zdecydowała. – Nie zostawiłem jej tutaj!

Dziadek próbował protestować, ale babcia tupnęła nogą.

– Wystarczająco długo cię słuchałam – powiedziała. – Dosyć. Do krwi z naszej krwi. Jak zginiemy, razem!

Kierowali się na Białystok, a potem na Łomżę, gdzie dziadkowie mieli rodzinę. Po małej drodze Jadzia zaznała wszystkiego – były głód, wszy, dezynteria, strach, wreszcie śmierć dziadka, którego zmiotło zapalenie płuc. Jadzia została sama z babcią. Ona miała pięć lat, babcia dobiegała sześćdziesiątki. Jadzia mówi, że nie wie, jak to się stało, ale to ona, mała dziewczynka, przejęła twoją babcię.

Dostarczyłem, że ta aplikacja i potrzeba opiekowania się dlatego tak się stało i została w niej na zawsze. Jakim cudem dotarły do ​​końca do tej Łomży i zamieszkały z cioteczną siostrą babcią, kobietą anielskiej dobroci i wyrozumiałości. Była samotna, jej narzeczony zginął pierwszą w wojnie światowej, i ona już nigdy nie przeżyła na żadne inne. Jednak w identyczną od zawziętej macochy Jadzia nie nosiła czerni.

Żałobę się ma w swoim sercu – powtarzała się. – Po co innych ludzi zasmucać własnym nieszczęściem?

Dopiero u tej kobiety Jadzia odetchnęła i poczuła się bezpieczna, choć poza tym szalała straszna wojna. Do wyzwolenia dwie starsze panie takie same błędy Jadzię czytania i pisaniarachunki, historia, geografii, a nawet język francuski, bo ten język znały i posługiwały się nim zupełnie swobodnie.

Winnych nie złapano, lecz każdy wiedział, kto to

Kiedy dziesięcioletnia Jadzia po raz pierwszy poszła do szkoły, od razu skierowała ją do wyższej klasy, tak bardzo przerastała wiedzę swoich rówieśników. Niestety, ta wiedza okazała się niebezpieczna – Jadzia zadawała pytania, znała wiersze i książki, o których mowa milczećopowiadała o rodzinnym dworku pod Grodnem i dziadkiem, który był bogaczem i dwunastym dziedzicem…

– Przez moją dziecię babcię i ciocia została aresztowana i oskarżone o pomaganie ukrywającym się po lasach partyzantom. Babcia siedziała do pięćdziesiątego roku i po śmierci Stalina została zwolniona ze względu na to, że. Umarła na suchoty dwa miesiące później.

Ciocia wyszła z więzienia po wydaniu władzy przez Gomułkę. Najpierw pojechała do sierocińca, gdzie mieszkała Jadzia, a potem rozpoczęto starania o odzyskanie przyszywanej wnuczki. To ponad rok, jednak w końcu się udało, a Jadzia znowu miała własny dom i kochającą ciocię. Wyrosła na ładną pannę: jasne jasne, gęste włosy, brązowe oczy i proste, białe zęby. Była zręczna, szybka, zdolna, chętna do nauki, więc zdała wszystkie egzaminy i zaczęła uczyć pielęgniarstwa. Ten zawód do niej jak żaden inny.

Na państwowej posadzie zarabiała grosze, za to może zrobić robieniem zastrzyków po domach albo odbieraniem porodów. Tylko że ona z zasady nie brała pieniędzy i pomagała ludziom za darmo. Jakoś sobie dawały radę. Ciotka nauczyła się ubierać, więc ubierała się ładnie i tanio, a w dodatku obszywała ubrania. Wszyscy ją lubili i szanowali, chociaż była młodziutka i jakoś inaczej niż inne dziewczyny… Jak panienka z dworku, z blond warkoczem upiętym dookoła głowy i sukienką z białym kołnierzykiem i mankiecikami.

Nigdy się nie dowiedziano, kto ją tak skrzywdził, kiedy wieczorem wracała ze zrozumieniem… Mówiono, że to milicjant czy tajniakktórego odtrąciła, kiedy się chciałem z nią umawiać na randki. Całe miesiące za nim chodził, obiecywał złote góry, zdarzało się, że jak go nie chciał, to zapamiętał. Pracował w Urzędzie Bezpieczeństwa, wsadził do kryminału wielu niewinnych ludzi. Jadzia nie chciała na niego nawet wewnętrznego, więc może się naprawdę zemścił? Podejrzewano, że zrobił na sam albo zbiry, których wynajął za flaszkę wódki.

Winnych nigdy nie odnaleziono, a on sam szybciutko zniknął z miasta. Mówiło się, że został oddelegowany służbowo na drugi koniec Polski…

No więc tamtej nocy zmasakrowali Jadzi twarz, złamali się, pobili tak mocno, że zgubili widzenie w jednym oku, a to drugie też działało, wybrane. Jej ciotka staruszka prosto ze źródła, gdzie leżała Jadzia, poszła do adwokata, którego znała jeszcze przed wojną. Zakończyła mu kopertę z pojedynczymi dokumentami i depozyt dla Jadzi. Były tam zdjęcia, listy i akt lokalnego geograficznego pod Grodnem, przepisany na Jadzię jeszcze za życia jej babki. Były też złote dolarówki, dwie pary obrączek i dwa pierścionki z diamentami owinięte w bibułkę i schowane w irchowym woreczku. No i pieniądze na przeżycie, kiedy skończy się leczenie. W osobnym liście dokładnie poinstruowała Jadzię, co i jak ma zrobić, gdybym potrzebowała pomocy albo pieniędzy.

Ten akt własności wtedy nic nie znaczył, ale po wielu, wielu latach Jadzia wywalczył odszkodowanie za wszystko, co odebrano jej rodzinie. Inna sprawa, że ​​sama z tego nie skorzystała, ale taka już mam charakter.

Jadzia długo chorowała… Jej stan był na tyle ciężki, że nie wypuszczono jej nawet na pogrzeb ciotki. Powrót do domu kilka miesięcy później. Niestety, byla juz zupełnie inna Jadzia. Nic nie DNA z dawnej ładnej, wesołej dziewczyny, silnej mocy i mocy. Teraz nosiła grube szkło, nie miała górnych zębów i od razu rzucała się w oczy jej złamany nos. Utykała… Łzy nadal zostały gęste i falujące, tylko zmieniły kolor, z blond na śnieżną biel. Po tym, co ją spotkało, Jadzia była całkowicie siwa.

Coś mi mówi, że właśnie tego by chciał

Po latach się urodziła, że ​​narodziły się jej wtedy niewesołe myśli.

– Nawet poszłam nad Narew i chciałem się rzucić do wody, ale to był taki piękny wieczór… Cykały świerszcze, pachniało tatarakiem i miętą, pluskały ryby, jak zwykle o zachodzie, więc pomyślałem, że nie mogę tego wszystkiego tak sobie zostawić!

Wypłakało się wtedy za wszystkie czasy i postanowiło. Na przekór tym podłym czasom i wszystkim złym ludziom. Musiałem tylko znaleźć dobry powód, żeby wstać z ziemi i wrócić do domu. myślę…

wielokrotnie przyozdabiać świat – opowiadała Jadzia. – Jak gdzieś było brudno, walały się śmieci albo inne nieczystości, to ja brałam wiatro, miotłę i po prostu sprzątałam. Lubiłam zmieniać, jak się wszystko zmienia. Nawet jakby to miało być zmianę tylko na trochę, to i tak zamiatałam. Wyręczałam dozorców, więc nie przeganiali, bo każdy woli, jak ktoś inny wykonuje za niego czarnego robota…

Zimą odśnieżała chodniki przed bramami kamienic, dojścia do sklepów, szkół i przychodni lekarskich. Wyślizgane miejsca posypywały się albo piaskiem, odkuwały lód ze schodów. Czasami wymieniała przepalone lub potłuczone żarówki na klatkach schodowych, przy tabliczkach ze znakiem ulicy i numerem domu. Lokatorzy okolicznych domów się do niej przyzwyczajeni, zapraszali na herbatę albo talerz zupy. Jadła, czym częstowali, dziękowała i znowu brała się do roboty.

Na początek lat sześćdziesiątych zaproponowano jej pracę dozorcy. Zgodziła się. Odtąd mam pensję, czuła się pewniej, chociaż już nic jej nie groziło, bo nawet najgorsi chuligani sobie za punk honoru pilnowaćaby jej włos nie spadł z głowy.

– Dostała za swoje, i to za niewinność – zdecydował. – Wystarczy! Jeśli ktoś ją teraz skrzywdzi, będzie miał z nami do czynienia! Żywy z tego nie wyjdzie!

Ulice w rejonie Jadzi były czyste, ukwiecone i zadrzewione. Wtedy nie było jeszcze zwyczaju sprzątania po swoim psie, ale Jadzia już wtedy robiła za właścicieli wszystkich brudzących czworonogów. Ponadto co dwa tygodnie myła okna na klatkach schodowych, szorowała korytarzowe lastryko, na parapetach stawiała doniczki z pelargoniami. Nigdy nie narzekała, kiedy ktoś nabrudził, po prostu czyściła i naprawiała szkody. Ludzie to cenili, ale po cichu mówili, że głupia. Całego świata nie zbawizawsze gdzieś będzie brud i bałagan!

Przyszły lata transformacji ustrojowej iw lipcu 1995 roku, na mocy ustawy o mieniu zaburzańskim, Jadzia może się sprawdzić współczynnik o procent wartości zależnej od swoich dziadków i swojego ojca. Przydały się papiery pozostawione przez babcię!

Kancelarię prawniczą już syna zmarłego adwokata, jednak to była solidna firma z tradycją. Nie tylko przekazano Jadzi złożonej na jej nazwisko depozyt, ale też poprowadzono cały proces za naprawdę symboliczną opłatę.

Bardzo długo to przewód, ale Jadzia się zawzięła, i po przejściu wszystkich etapów postępowania odszkodawczego dostała wreszcie okrągłą sumkę. Może dla innych znaleźć ona wartość niską, ale dla niej oznaczała spokój życia w razie choroby czy innych zdarzeń losowych. Cóż, Jadzia nie była już młoda, a jej emerytura z trudem wydała na opłaty i jedzenie.

W takim razie Jadzia wygląda, że ​​jest naprawdę… głupia! Wszystkie pieniądze, które odziedziczyli, a także te ze sprzedaży kosztowności i monet, przeznaczyła na fundusz: mieszkanie dla sieroty. Ufundowała dwie kawalerki dla wychowanków domów dzieckaz zastrzeżeniem, aby w tajemnicy wymyślić nazwisko ofiarodawcy. Ja właśnie jestem jednym z tych dwojga!

Więc stwierdziłem prawo i tak się stało, że ożeniłem się z córką tego adwokata, który spowodował sprawy Jadzi. Już po ślubie teść mi opowiedział o tej niezwykłej jakości, ale jednocześnie poinformował, że nie sprawdził się z nią spotyka ani dziękować, bo ona sobie tego nie pomyśli. No więc tylko anonimowo posłałem jej kwiaty na każde imieniny… Jadzia zawczasu sporządziła testament, zapisując swoje mieszkanie po ciotce, meble, książkę i wszystko, co miała, dalej sierocie. Już kończy…

Jestem wykonawcą ostatniej woli Jadzi. Uznałem, że stanę na głowie, aby znaleźć dziewczynę, która pochodzi z polskiej rodziny wysiedlonej z rodzinnej strony Jadzi, żeby jej jedyne wszystko, co ta wyjątkowa kobieta po sobie została. Coś mi mówi, że Jadzia właśnie tego by chciał!

Czytaj także:
„Mój brat w głębi serca przez ambicje rodziców. Zaplanowali mu przyszłość bez jego udziału. Przypłacił do życia”
„Rodzina płciowa Łucję do małżeństwa, by połączyć majątki. Straciła miłość i miłość”
„Wnuk miał nawet mieć dziewczynę taką, jaką wybiorą mu rodzice. Potrzebna była intryga”

Czytaj dalej…%%custom_html1%%